***
Był wieczór, a właściwie można powiedzieć, że noc. Jest styczeń, godzina dziewiętnasta i sufit na zewnątrz potocznie zwany niebem przybrał czarno-czarną barwę. Jednak to mi nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Jestem typem człowieka, który przypływ energii ma dopiero w nocy. Słońce mnie drażni. Na tego typu rozmyśleniach mijały kolejne godziny. W domu panowała głucha cisza, było pusto, a mimo to czułem czyjąś obecność. W tamtym momencie ciarki przeszły po moim ciele. Spojrzałem na zegarek - była już 22:15, więc stwierdziłem, że może czas wyjść z domu. Nie myśląc o niczym więcej ruszyłem do przedpokoju. Schody prowadzące na dół wydawały przeraźliwe dźwięki skrzypienia. Pokonując ostatni stopień usłyszałem nagle huk i dźwięk stłuczonego szkła. W pierwszej chwili przestraszyłem się. Serce zaczęło walić mi jak młotem. Przez głowę przechodziły mi różne myśli, skąd ten dźwięk, a jak, dlaczego, przecież w domu nikogo nie było. Małymi krokami wszedłem do salonu, bo to właśnie stamtąd doszedł ten dźwięk. Moją uwagę zwróciły otwarte drzwi od balkonu. Na podłodze leżała stłuczona ramka na zdjęcia. Podniosłem to co z niej zostało i kawałek fotografii. No właśnie, kawałek. Było to zdjęcie ze wspólnych wakacji nad jeziorem, gdzie byłem wraz z moją mamą. Jedno co mnie zdziwiło to to, że ta część, na której wcześniej widniała moja mama była oderwana. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Odłożyłem zdjęcie i stanowczym krokiem wyszedłem na balkon. Nie zobaczyłem nic co mogłoby być podejrzane, wszystko było takie jak zawsze, czyli po prostu nudne. Stwierdziłem, że przecież nic takiego się nie stało, po czym zamknąłem drzwi balkonowe, nogą przesunąłem pod dywan resztki potłuczonego szkła, wziąłem pierwsza lepszą kurtkę, która wisiała na wieszaku i wyszedłem.
Szybkim krokiem wyszedłem z domu, skręciłem w główną ulicę i pokonywałem kilometr po kilometrze. Po 30 minutach dotarłem do miejsca, gdzie mieszkała moja przyjaciółka. Wszedłem na teren posesji otwierając dużą drewnianą furtkę, której jedyną ozdobą była stara zardzewiała klamka. Lubiłem tutaj przychodzić, zawsze ogarniał mnie taki błogi spokój. Idąc w stronę drzwi wejściowym zobaczyłem, że biegnie w moją stronę mała biała kuleczka. To była Lila, czworonożny przyjaciel domowników. Piesek przywitał mnie wesoło po czym pobiegł w swoją stronę. Przeszedłem przez piękny ogród, który zdobiły liczne rodzaje kwiatów i krzewów. Rozejrzałem się dookoła, po czym ukucnąłem i zerwałem najpiękniejszą róże jaka była w pobliżu. Po chwili ruszyłem w stronę drzwi wejściowych i zapukałem tworząc przy tym rytmiczną "melodię". Zza drzwi usłyszałem, że ktoś zbiega po schodach. Otworzyła mi Nicole.
- Cześć Mordeczko! - niemal wykrzyczałem, po czym rzuciłem jej się na szyje przy okazji wręczając jej wcześniej zerwany kwiat.
- O, cześć Kyle. - odpowiedziała mi dość poważnym tonem. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
- Tak, coś się stało i muszę z Tobą porozmawiać, bo jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać.
- To pozwól, że najpierw wejdę. - nie czekając na to co odpowie przeszedłem przez próg, zdjąłem buty i ruszyłem w kierunku pokoju Nicole. Rozsiadłem się wygodnie na łóżku i poklepałem miejsce obok siebie. - No chodź do mnie. - powiedziałem najłagodniejszym tonem jakim mogłem i spojrzałem na moją przyjaciółkę. Po chwili była już obok.
- Wiesz, mam problem. - odrzekła. - Chodzi o moją mamę. - dodała, a jej głos zaczął się powoli załamywać.
- Mów co się dzieje, bo zaczynam się coraz bardziej denerwować.
- Eh, nawet nie wiem od czego zacząć. - westchnęła.
- Najlepiej od początku.
- Tobie łatwo jest tak o tym mówić! - krzyknęła. - Ten problem nie dotyczy Ciebie. - dodała po czym podkuliła nogi i opuściła głowę.
- To może wyjaśnisz mi o co co chodzi i jakoś spróbujemy coś z tym zrobić. - powiedziałem spokojnym tonem i przysunąłem się do niej trochę bliżej.
- Masz i czytaj! - wykrzyczała po czym wepchnęła mi w dłoń pomiętą kartkę. Nie wiedziałem o co mogło chodzić, więc nie czekając dłużej rozprostowałem papier w miarę możliwości i pogrążyłem się w lekturze.
" Kochana Nicole!
Nie wiem od czego zacząć więc może zacznę od początku. Dobrze wiesz o tym, że ostatnio miałam bardzo dużo problemów zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym dlatego też nie mogłam poświęcać Tobie za dużo czasu. Zdaję sobie sprawę, że bardzo zaniedbałam nasze relacje i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Chciałabym to naprawić, ale wiem, że nie dam rady. Moje problemy zamiast zmniejszyć się jeszcze bardziej się pogłębiły. Przestałam sobie radzić z tym wszystkim. Michael, który jak wiesz był moim partnerem od dłuższego czasu zostawił mnie dla swojej sekretarki. Wpadłam niemal w depresję co przełożyło się na moje zaangażowanie w pracę. Nie spodobało się to mojemu szefowi dlatego po prostu mnie zwolnił. Wtedy uświadomiłam sobie, że straciłam wszystko. Jestem pewna tylko jednego, tego, że wychowałam Cię na dojrzałą i odpowiedzialną osobę. Właśnie dlatego wierzę, że poradzisz sobie beze mnie. Wszystkie oszczędności są tam gdzie zawsze, więc niczego Ci nie zabraknie. Dom również został przepisany na Ciebie, więc jest to jakieś zabezpieczenie na przyszłość.
Chcę, żebyś wiedziała, że zawsze byłaś i będziesz dla mnie najważniejsza. Wiem, że nasze stosunki nie zawsze były najlepsze, ale mam nadzieję, że wybaczysz mi to. Zdaję sobie sprawę, że może nie byłam wzorową matką, ale robiłam co mogłam. Mam nadzieję, że Ty nie popełnisz moich błędów w przyszłości. Chciałabym, abyś zdobyła wykształcenie, zrobiła ogromną karierę i założyła rodzinę, z którą będziesz spędzać najlepsze chwile swojego życia. Życzę Ci wszystkiego co najpiękniejsze. Bardzo chcę byś pamiętała o mnie, ponieważ gdy skończysz czytać ten list mnie już na tym świecie nie będzie.
Kocham Cię, Mama. "
Czytając ten list ręce drżały mi cały czas i czułem, że łzy spływają mi po policzkach. Położyłem kartkę po mojej prawej stronie i niemal rzuciłem się na Nicole. Przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem.
- Kochanie, ja zawsze będę przy Tobie, obiecuję. - powiedziałem ściszonym głosem i zacząłem głaskać moją przyjaciółkę po głowie. Czułem jak wtulała się we mnie.
- Kyle... - zaczęła mówić niemal niesłyszalnym głosem. - Co ja mam teraz zrobić? - mówiła dalej przez łzy.
- Teraz wiem tylko tyle, że nie możesz być sama. Zamieszkasz u mnie.
- Nie mogę tak... - westchnęła.
- Nawet nie każ się prosić, bo nie zamierzam tego robić.
- Nie musisz. Ja się nigdzie nie wybieram. - rzuciła.
- Wrócimy do tego. - powiedziałem.
- Nie sądzę. - odrzekła, po czym wstała i wybiegła z pokoju. Siedziałem jeszcze chwilę dość zdezorientowany. Znałem Nicole na tyle, że wiedziałem iż prędzej czy później wróci. Jednak po dłuższym czasie zacząłem się denerwować. Wyszedłem na korytarz, do którego wpadało słoneczne światło i zawołałem. Jednak nie odpowiadała mi. Wbiegłem schodami na górę stawiając kroki co trzy stopnie. Sprawdziłem prawie wszystkie pomieszczenia znajdujące się na piętrze, oprócz sypialni jej mamy. Nicole musiała gdzieś być dlatego byłem niemal pewny, że właśnie tam. Stanowczym krokiem wszedłem i serce mi się ścisnęło. Zobaczyłem Nicole, która klęczała nad jakimś pudełkiem i zalewała się łzami. Podszedłem bliżej i ukucnąłem blisko niej. Położyłem dłoń na jej ramieniu, lecz ona jakby w ataku furii odepchnęła mnie. Poleciałem na podłogę jak długi. Nigdy nie widziałem mojej przyjaciółki w takim stanie. Wiedziałem, że będzie z nią źle.
- Nienawidzę jej! Była najgorszą matką na świecie! - krzyczała i wyrzuciła na podłogę całą zawartość pudełka. - Niech się smaży w piekle, tylko tego jej życzę. Głupia szmata. Całe życie miała mnie gdzieś!
- Nie mów tak. To nieprawda. - starałem się ją uspokoić. Wtedy Nicole wybuchła niemal psychicznym śmiechem, który mnie przerażał. Złapała za nożyczki, które leżały na półce obok i zaczęła przecinać wszystkie wspólne zdjęcia z jej mamą. Śmiała się histerycznym śmiechem i płakała jednocześnie. - To Ci w czymś pomoże? - zapytałem.
- Nie, ale nie zaszkodzi.
- Przestań już, proszę. - powiedziałem i nie czekając na jej reakcję złapałem ją za nadgarstki i wyrwałem z jej dłoni nożyczki. - Może wróćmy do tematu zamieszkania.
- Przecież znasz moje zdanie w tym temacie. Nigdzie się nie wybieram.
- Ale mnie to nie interesuje, nie zostawię Cie samej.
- Do tej pory cały czas byłam sama i jakoś sobie radziłam. - powiedziała i odwróciła się do mnie plecami.
- Chyba mi nie powiesz, że się na mnie teraz obraziłaś tylko dlatego, że chce dla Ciebie jak najlepiej? - zapytałem, lecz ona nic nie odpowiedziała. - Aha, rozumiem. - odburknąłem i wyszedłem z pokoju. Zszedłem wolnym krokiem na dół. Kilka razy odwróciłem się by sprawdzić czy może Nicole idzie za mną. Jednak nic takiego się nie stało. Założyłem buty i wyszedłem trzaskając za sobą drzwiami. Otwierając furtkę usłyszałem głos, który wołał moje imię.
-Kyle! Poczekaj! - wołała mnie. Odwróciłem głowę, ale nie odezwałem się ani słowem. - Kyle! Proszę, nie zostawiaj mnie...
-Wiesz co Ci powiem? - powiedziałem z ironią w głosie, a Nicole spojrzała na mnie pytająco. - Teraz to się pier*ol. - rzuciłem do niej po czym szybkim krokiem wyszedłem z jej podwórka i ruszyłem przed siebie.